Polska poezja w sieci

Serwis polska-poezja.pl jest finansowany ze środków Fundacji im. Maurycego Mochnackiego

Mecenas portalu Polska-poezja.pl

Facebook ikona Youtube ikona

 

Polska poezja na naszej stronie i w serwisie Youtube czytana przez najlepszych polskich aktorów

Adam Mickiewicz - Pan Tadeusz -Księga pierwsza. Gospodarstwo (fragment)

 

Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek

I obiegłszy dziedziniec zawrócił przed ganek,

Wysiadł z powozu; konie, porzucone same,

Szczypiąc trawę ciągnęły powoli pod bramę.

We dworze pusto: bo drzwi od ganku zamknięto

Zaszczepkami i kołkiem zaszczepki przetknięto.

Podróżny do folwarku nie biegł sług zapytać,

Odemknął, wbiegł do domu, pragnął go powitać.

Dawno domu nie widział, bo w dalekim mieście

Kończył nauki, końca doczekał nareszcie.

Wbiega i okiem chciwie ściany starodawne

Ogląda czule, jako swe znajome dawne.

Też same widzi sprzęty, też same obicia,

Z którymi się zabawiać lubił od powicia;

Lecz mniej wielkie, mniej piękne, niż się dawniej zdały.

I też same portrety na ścianach wisiały.

Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma

Podniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;

Takim był, gdy przysięgał na stopniach ołtarzów,

Że tym mieczem wypędzi z Polski trzech mocarzów

Albo sam na nim padnie. Dalej w polskiej szacie

Siedzi Rejtan żałośny po wolności stracie,

W ręku trzyma nóż, ostrzem zwrócony do łona,

A przed nim leży Fedon i żywot Katona.

Dalej Jasiński, młodzian piękny i posępny,

Obok Korsak, towarzysz jego nieodstępny,

Stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali,

Siekąc wrogów, a Praga już się wkoło pali.

Nawet stary stojący zegar kurantowy

W drewnianej szafie poznał, u wniścia alkowy;

I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,

By stary Dąbrowskiego posłyszeć mazurek.

 

Biegał po całym domu i szukał komnaty,

Gdzie mieszkał dzieckiem będąc, przed dziesięciu laty.

Wchodzi, cofnął się, toczył zdumione źrenice

Po ścianach: w tej komnacie mieszkanie kobiéce?

Któż by tu mieszkał? Stary stryj nie był żonaty;

A ciotka w Petersburgu mieszkała przed laty.

To nie był ochmistrzyni pokoj? Fortepiano?

Na nim nuty i książki; wszystko porzucano

Niedbale i bezładnie; nieporządek miły!

Niestare były rączki, co je tak rzuciły.

Tuż i sukienka biała, świeżo z kołka zdjęta

Do ubrania, na krzesła poręczu rozpięta.

A na oknach donice z pachnącymi ziołki,

Geranium, lewkonija, astry i fijołki.

Podróżny stanął w jednym z okien – nowe dziwo:

W sadzie, na brzegu niegdyś zarosłym pokrzywą,

Był maleńki ogródek, ścieżkami porznięty,

Pełen bukietów trawy angielskiej i mięty.

Drewniany, drobny, w cyfrę powiązany płotek

Połyskał się wstążkami jaskrawych stokrotek.

Grządki, widać, że były świeżo polewane;

Tuż stało wody pełne naczynie blaszane,

Ale nigdzie nie widać było ogrodniczki;

Tylko co wyszła; jeszcze kołyszą się drzwiczki

Świeżo trącone, blisko drzwi ślad widać nóżki

Na piasku, bez trzewika była i pończoszki;

Na piasku drobnym, suchym, białym na kształt śniegu,

Ślad wyraźny, lecz lekki, odgadniesz, że w biegu

Chybkim był zostawiony nóżkami drobnemi

Od kogoś, co zaledwie dotykał się ziemi.

 

Podróżny długo w oknie stał patrząc, dumając,

Wonnymi powiewami kwiatów oddychając,

Oblicze aż na krzaki fijołkowe skłonił,

Oczyma ciekawymi po drożynach gonił

I znowu je na drobnych śladach zatrzymywał,

Myślał o nich i, czyje były, odgadywał.

Przypadkiem oczy podniosł, i tuż na parkanie

Stała młoda dziewczyna – białe jej ubranie

Wysmukłą postać tylko aż do piersi kryje,

Odsłaniając ramiona i łabędzią szyję.

W takim Litwinka tylko chodzić zwykła z rana,

W takim nigdy nie bywa od mężczyzn widziana;

Więc choć świadka nie miała, założyła ręce

Na piersiach, przydawając zasłony sukience.

Włos w pukle nie rozwity, lecz w węzełki małe

Pokręcony, schowany w drobne strączki białe,

Dziwnie ozdabiał głowę, bo od słońca blasku

Świecił się jak korona na świętych obrazku.

Twarzy nie było widać, zwrócona na pole

Szukała kogoś okiem, daleko, na dole;

Ujrzała, zaśmiała się i klasnęła w dłonie,

Jak biały ptak zleciała z parkanu na błonie

I wionęła ogrodem, przez płotki, przez kwiaty,

I po desce opartej o ścianę komnaty,

Nim spostrzegł się, wleciała przez okno, świecąca,

Nagła, cicha i lekka, jak światłość miesiąca.

Nucąc chwyciła suknie, biegła do zwierciadła;

Wtem ujrzała młodzieńca i z rąk jej wypadła

Suknia, a twarz od strachu i dziwu pobladła.

Twarz podróżnego barwą spłonęła rumianą,

Jak obłok, gdy z jutrzenką napotka się ranną;

Skromny młodzieniec oczy zmrużył i przysłonił,

Chciał coś mówić, przepraszać, tylko się ukłonił

I cofnął się; dziewica krzyknęła boleśnie,

Niewyraźnie, jak dziecko przestraszone we śnie;

Podróżny zląkł się, spójrzał, lecz już jej nie było,

Wyszedł zmieszany i czuł, że serce mu biło

Głośno, i sam nie wiedział, czy go miało śmieszyć

To dziwaczne spotkanie, czy wstydzić, czy cieszyć.

 

Kontakt

Email: fundacja@mochnacki.org

Adres korespondencyjny:
Fundacja im. Maurycego Mochnackiego
ul. Dunajewskiego 6, 31-133 Kraków, tel: 12 422 13 75

O Portalu

Portal polska-poezja.pl jest realizowany przez Fundację imienia Maurycego Mochnackiego. Celem projektu jest przypomnienie wybitnych tekstów poetyckich...
więcej...

Copyrigth © polska-pozja.pl 2015, projekt i wykonanie Studio graficzne Kraków