Wierny przekaz myśli jest zadaniem nie tylko dla naszego organu mowy, ale i dla intelektu. Dotyczy to naszych własnych myśli, bo – wbrew pozorom – one nie zawsze są jasne dla nas samych. Dlatego nasi nauczyciele napominają nas w dzieciństwie: „zanim coś powiesz, zastanów się, co chcesz powiedzieć”! W szczególny sposób to zadanie intelektualnego opanowania treści i formy wypowiedzi dotyczy recytatora poezji. Ma on bowiem do czynienia z zapisem myśli cudzej. Z myślą poety z zasady nie będącą prostym, potocznym komunikatem i niosącą w sobie coś więcej niż chęć bycia zrozumianym. Ta myśl pochodzi więc od kogoś innego niż sam recytator, nieodłączna jest od gatunku poetyckiego, który reprezentuje dany utwór, od stylu, prądu literackiego i języka epoki.
Dlatego recytator musi to wszystko właściwie odczytać i uwzględnić w swojej interpretacji. Nie powinien po prostu – jak to się często zdarza nawet wielkim gwiazdom sceny teatralnej – traktować tekstu poetyckiego jako pre-tekstu do zaprezentowania swojej własnej osobowości artystycznej. Owszem, swoją własną wrażliwością i możliwościami głosowymi powinien ożywić „martwą” partyturę tekstu zapisanego. Chodzi więc znowu o połączenie wody z ogniem: własnej, naturalnej barwy głosu recytatora, z ideą utworu napisanego przez kogoś innego, wyrażającego cudze myśli i uczucia. I wyrażającego je w stylu będącym własnością epoki, który nadaje zobowiązującą formę indywidualności zarówno poety jak i recytatora. Ale się z tą indywidualnością nie kłóci!