Polska poezja w sieci

Serwis polska-poezja.pl jest finansowany ze środków Fundacji im. Maurycego Mochnackiego

Mecenas portalu Polska-poezja.pl

Facebook ikona Youtube ikona

 

Polska poezja na naszej stronie i w serwisie Youtube czytana przez najlepszych polskich aktorów

Juliusz Słowacki -Ułamek z greckiej podróży, Grób Agamemnona

 

Niech fantastycznie lutnia nastrojona,

Wtóruje myśli posępnej i ciemnej;

Bom oto wstąpił w grób Agamemnona.

I siedzę cichy w kopule podziemnej,

Co krwią Atrydów zwalana okrutną.

Serce zasnęło, lecz śni. — Jak mi smutno!

 

O! jak daleko brzmi ta harfa złota,

Której mi tylko echo wieczne słychać!

Druidyczna to z głazów wielkich grota,

Gdzie wiatr przychodzi po szczelinach wzdychać

I ma Elektry głos — ta bieli płótno

I odzywa się z laurów: „Jak mi smutno!”

 

Tu po kamieniach z pracowną Arachną

Kłóci się wietrzyk i rwie jej przędziwo;

Tu cząbry smutne gór spalonych pachną;

Tu wiatr, obiegłszy górę ruin siwą,

Napędza nasion kwiatów — a te puchy

Chodzą i w grobie latają jak duchy.

 

Tu świerszcze polne, pomiędzy kamienie

Przed nadgrobowym pochowane słońcem,

Jakby mi chciały nakazać milczenie,

Sykają. — Strasznym jest rapsodu końcem

Owe sykanie, co się w grobach słyszy —

Jest objawieniem, hymnem, pieśnią ciszy.

 

O! cichy jestem jak wy, o! Atrydzi,

Których popioły śpią pod świerszczów strażą.

Ani mię teraz moja małość wstydzi,

Ani się myśli tak jak orły ważą.

Głęboko jestem pokorny i cichy

Tu, w tym grobowcu sławy, zbrodni, pychy.

 

Nad drzwiami grobu, na granitu zrębie

Wyrasta dąbek w trójkącie z kamieni,

Posadziły go wróble lub gołębie,

I listkami się czarnymi zieleni,

I słońca w ciemny grobowiec nie puszcza;

Zerwałem jeden liść z czarnego kuszcza;

 

Nie bronił mi go żaden duch ni mara,

Ani w gałązkach jęknęło widziadło;

Tylko się słońcu stała większa szpara,

I wbiegło złote, i do nóg mi padło.

Zrazu myślałem, że ten, co się wdziera

Blask, była struna to z harfy Homera;

 

I wyciągnąłem rękę na ciemności,

By ją ułowić i napiąć, i drzącą

Przymusić do łez i śpiewu, i złości

Nad wielkim niczym grobów i milczącą

Garstką popiołów — ale w moim ręku

Ta struna drgnęła i pękła bez jęku.

 

Tak więc — to los mój na grobowcach siadać

I szukać smutków błahych, wiotkich, kruchych.

To los mój senne królestwa posiadać,

Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych

Albo umarłych — i tak pełny wstrętu…

Na koń! chcę słońca, wichru! i tętentu!

 

Na koń! — Tu łożem suchego potoku,

Gdzie zamiast wody płynie laur różowy;

Ze łzą i z wielką błyskawicą w oku,

Jakby mię wicher gnał błyskawicowy,

Lecę, a koń się na powietrzu kładnie —

Jeśli napotka grób rycerzy — padnie.

 

Na Termopilach? — nie. Na Cheronei

Trzeba się memu załamać koniowi,

Bo jestem z kraju, gdzie widmo nadziei

Dla małowiernych serc podobne snowi.

Więc jeśli koń mój w biegu się przestraszy,

To tej mogiły — co równa jest — naszéj.  

 

Mnie od mogiły termopilskiej gotów

Odgonić legion umarłych Spartanów;

Bo jestem z kraju smutnego ilotów,

Z kraju — gdzie rozpacz nie sypie kurhanów,

Z kraju — gdzie zawsze, po dniach nieszczęśliwych

Zostaje smutne pół — rycerzy — żywych.

 

Na Termopilach ja się nie odważę

Osadzić konia w wąwozowym szlaku,

Bo tam być muszą tak patrzące twarze,

Że serce skruszy wstyd — w każdym Polaku.

Ja tam nie będę stał przed Grecji duchem —

Nie — pierwej skonam, niż tam iść — z łańcuchem.

 

Na Termopilach — jaką bym zdał sprawę?

Gdyby stanęli męże nad mogiłą?

I pokazawszy mi swe piersi krwawe,

Potem spytali wręcz: — „Wiele was było?” —

Zapomnij że jest długi wieków przedział —

Gdyby spytali tak — cóż bym powiedział?!

 

Na Termopilach, bez złotego pasa,

Bez czerwonego leży trup kontusza:

Ale jest nagi trup Leonidasa,

Jest w marmurowych kształtach piękna dusza;

I długo płakał lud takiej ofiary,

Ognia wonnego, i rozbitej czary.

 

O Polsko! póki ty duszę anielską

Będziesz więziła w czerepie rubasznym,

Póty kat będzie rąbał twoje cielsko,

Póty nie będzie twój miecz zemsty strasznym,

Póty mieć będziesz hyjenę na sobie,

I grób — i oczy otworzone w grobie.

 

Zrzuć do ostatka te płachty ohydne,

Tę — Dejaniry palącą koszulę:

A wstań jak wielkie posągi bezwstydne,

Naga — w styksowym wykąpana mule,

Nowa — nagością żelazną bezczelna —

Nie zawstydzona niczym — nieśmiertelna.

 

Niech ku północy z cichej się mogiły

Podniesie naród i ludy przelęknie,

Że taki wielki posąg — z jednej bryły,

A tak hartowny, że w gromach nie pęknie,

Ale z piorunów ma ręce i wieniec,

Gardzący śmiercią wzrok — życia rumieniec.

 

Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą;

Pawiem narodów byłaś i papugą,

A teraz jesteś służebnicą cudzą.

Choć wiem, że słowa te nie zadrzą długo

W sercu — gdzie nie trwa myśl nawet godziny:

Mówię — bom smutny — i sam pełen winy.

 

Przeklnij — lecz ciebie przepędzi ma dusza,

Jak Eumenida przez wężowe rózgi.

Boś ty jedyny syn Prometeusza,

Sęp ci wyjada nie serce — lecz mózgi.

Choć Muzę moją w twojej krwi zaszargam,

Sięgnę do wnętrza twych trzew — i zatargam.

 

Szczeknij z boleści i przeklinaj syna,

Lecz wiedz — że ręka przekleństw wyciągnięta

Nade mną — zwinie się w łęk jak gadzina,

I z ramion ci się odkruszy zeschnięta,

I w proch ją czarne szatany rozchwycą;

Bo nie masz władzy przekląć — Niewolnico!

Kontakt

Email: fundacja@mochnacki.org

Adres korespondencyjny:
Fundacja im. Maurycego Mochnackiego
ul. Dunajewskiego 6, 31-133 Kraków, tel: 12 422 13 75

O Portalu

Portal polska-poezja.pl jest realizowany przez Fundację imienia Maurycego Mochnackiego. Celem projektu jest przypomnienie wybitnych tekstów poetyckich...
więcej...

Copyrigth © polska-pozja.pl 2015, projekt i wykonanie Studio graficzne Kraków