Kazimierz Wierzyński - Rozmowa z puszczą
Nieśmiertelnej pamięci
Stefana Żeromskiego
Nacichły wszystkie wiatry od lądu, od morza,
Umilkły wszystkie burze, spaliły się słowa,
Nadeszła wtedy wielka, stanęła u łoża
I wokół rozpostarła się puszcza jodłowa.
Wiedziałem, że tu przyjdziesz czarna, nieodgadła,
Wiedziałem, że jak matka stęskniona mnie czekasz,
Po sercu mi się słodycz twoja w krąg rozpadła,
Wiedziałem, że śmierć przyjdzie, jak ostatni lekarz.
Wiedziałem, że twe szczyty, co słońce przebodły
I niebo podpierały lesistym kosturem,
Że te szczyty się zbiegną, że zbiją się jodły
I strzelą we mnie strasznym, przepotężnym chórem.
Myślałem tylko jeszcze, że z twej głębi ciemnej
Wyrwę tę moc okrutną, co szatanom sprosta,
Każę jej światem wstrząsać, jak wulkan podziemny,
Każę spalać trąd ziemi, jak duch diagnosta.
Myślałem tylko jeszcze, że sam was uleczę,
Zanim posiądę wiedzę, która dziś mi na nic,
Zostawiłem wam serce martwe i człowiecze,
A wziąłem spokój puszczy i wieczność bez granic.
Przyszłaś, ziemio ojczysta, zasypałaś oczy
Ostatnią ciepłą garścią mego uwielbienia,
Jeszcze słyszę jak szum twój nade mną się toczy,
Nad światem, nad urodą, nad nędzą istnienia.