Juliusz Słowacki - Testament mój
Żyłem z wami – cierpiałem i płakałem z wami.
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny.
Dziś was rzucam i dalej idę w cień – z duchami –
A jak gdyby tu szczęście było – idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni – ani dla imienia –
Imię moje tak przeszło, jako błyskawica,
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode,
A póki okręt walczył – siedziałem na maszcie,
A gdy tonął – z okrętem poszedłem pod wodę...
Ale kiedyś – o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny – przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą –
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb – oraz własną biédę...
Jeżeli będę duchem – to się im pokażę,
Jeśli Bóg uwolni od męki – nie przyjdę...
Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...
Co do mnie – ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą Bożą służbę...
I zgodziłem się tu mieć – niepłakaną trumnę...
Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionej łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi –
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba – w aniołów przerobi.
Interpretacja
Wiersz Słowackiego przybierający charakter poetyckiego testamentu zrodził się na przełomie 1839 i 1840 roku, należy do najchętniej czytanych liryków romantycznego wieszcza. Splatają się w nim dwa nurty tematyczne – rozliczenie poety z własnym życiem i twórczością oraz przesłania skierowane do przyjaciół i przyszłych pokoleń Polaków jako spadkobierców i wykonawców testamentu. Poeta, mając poczucie zbliżania się kresu swej ziemskiej peregrynacji, wyraża świadomość, że jego egzystencję zdeterminowały dwie siły – poezji i miłości ojczyzny. To one kształtują jego duchowe wnętrze. Choć nie zostawił spadkobiercy „ani dla swej lutni, ani dla imienia”, ma poczucie godnego wypełniania życiowej misji – służby ojczyźnie, wierności jej ideałom, trwania w nadziei na przyszłe odrodzenie i wewnętrzne przeobrażenie narodu. Porównywanie siebie do żeglarza walczącego na tonącym okręcie to stary topos, przywoływany jeszcze w XVII wieku przez słynnego kaznodzieję Piotra Skargę. W ten sposób wymownie zobrazowana zostaje sytuacja poety i jego współczesnych, którzy przeżywają klęskę kolejnych zrywów narodowych, utarty państwowości, dramatycznych prób jej ratowania, wreszcie doświadczają goryczy tułaczego życia z dala od polskiej ziemi.
Poeta zwraca się do swoich przyjaciół, by po śmierci uczcili go skromną biesiadą, a jego serce „spalili w aloesie”, oddając je matce zgodnie z obrzędowością prastarych misteriów żałobnych. Życie poety to „twarda służba” Bogu i ludziom, służba nienagrodzona, twórczość nierozumiana, to ciągłe poczucie samotności i niespełnienia. Ma on jednak pełną świadomość, że po śmierci będzie w sposób szczególny obecny w życiu narodu, że jego poezja będzie miała moc przeobrażania zwykłych zjadaczy chleba w aniołów. Zapowiadając pośmiertny tryumf swej twórczości, przekazuje przyszłym pokoleniom Polaków ważne przesłania, by wciąż wznosili się na wyższy poziom życia duchowego i intelektualnego, niosąc „oświaty kaganiec”, by zachowali niezłomność ducha, trwali w wierności ojczyźnie, by nigdy nie tracili nadziei, a zawsze gotowi byli na największe poświęcenie – idąc na śmierć „jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!”. Przyszłość pokazała, że przeczucia i pragnienia Słowackiego wyrażone w jego „poetyckim testamencie” ziściły się w rzeczywistości – niedoceniany za życia, samotny na obcej ziemi, stał się wieszczem polskiego narodu, którego poezja, tak jak pragnął, miała moc duchowego przeobrażania Polaków, czego najlepszym świadectwem jest książka Aleksandra Kamińskiego o tytule wywiedzionym z wiersza Testament mój. Owe „kamienie rzucane na szaniec” to pokolenie młodych Polaków – pokolenie Kolumbów – bohaterów wojennej pożogi, dla których mistrzem i przewodnikiem stał się romantyczny poeta znad Ikwy.